Dużo się mówi o asertywności, o tym, że jest potrzebna, że trzeba ją ćwiczyć. A wiecie co to jest asertywność?
Jak zapytamy przeciętnego Jana Kowalskiego to najczęściej powie, ze to umiejętność odmowy, mówienia NIE. Ma rację i jej nie ma.
Asertywność często sprzyja umiejętności odmawiania, w praktyce sprawa trochę się komplikuje. Nie każda odmowa jest asertywnością i nie zawsze bycie asertywnym wymaga odmawiania.
Bardziej trafne byłoby określenie asertywności – umiejętnością kierowania się swoimi odczuciami i upodobaniami, ale i to nie wyczerpuje tematu. No bo jak czegoś nie chcę – to odmówię, jeśli tego chcę – to nie odmówię.
Czego jeszcze brakuje? Asertywność to kierowanie się swoimi emocjami z uszanowaniem emocji innych, to zdolność respektowania praw innych, odmowy KULTURALNEJ.
A to już nie zawsze jest takie łatwe – zwłaszcza, gdy ktoś mocno naciska. I przekonuje. I nakłania. Że w końcu ulegamy („No dobra…. niech Ci będzie”).
Albo nie wytrzymujemy i wybuchamy wściekłym „NIE! CIĄGLE MI ROZKAZUJESZ. NIE ZGADZAM SIĘ NA TO, NIE BĘDZIESZ MI MÓWIĆ JAK MAM ŻYĆ, DAJ MI SPOKÓJ !!!”
Jak się domyślacie – ani jedno, ani drugie z asertywnością niewiele ma wspólnego. I ani jedno ani drugie nie jest społecznie pożądane. Z punktu widzenia nakłaniającego uległość jest lepsza (przynajmniej tymczasowo jest zadowolony). Z punktu widzenia nakłanianego – lepiej posłuchać siebie. W obu wypadkach są jednak straty. Cierpi jeden z członków, cierpi relacja, czasem w grę wchodzi nieszczerość lub manipulacja.
Odmowa też nie zawsze musi wyglądać jak w tym krzyczącym zdaniu. Może przyjąć formę agresji werbalnej), focha, wycofania, oskarżania, ogólnej irytacji, kłótni, ale też przemocy fizycznej (dziecko uderza brata, gdy ten chce mu zabrać zabawkę, jedno państwo atakuje inne, gdy to przekracza bezprawnie granice).
Czy można było inaczej? No można było się zgodzić – by ktoś łamał nasze prawa, by zmuszał nas do wyrzeczeń, do rezygnacji z własnych marzeń, przyjemności. By zabierał własność, niszczył ją. By poniżał. Znosić to wszystko w pokorze w imię wyższych wartości. W imię nie wchodzenia w konflikty. Można dusić tą złość w sobie, nosić stale frustrację, narzekać… Uleganie komuś wbrew własnej woli niesie mnóstwo konsekwencji. Nie da się być szczerym, autentycznym i jednocześnie uległym. Czy to dalej uważasz, że uleganie jest dobre, że to w imię wartości, poprawy relacji, w imię świętego spokoju (czyjego???).
Tym sposobem dochodzimy do kontekstu asertywności. W tym kontekście najłatwiej będzie ją zdefiniować i zrozumieć.
W wielkim skrócie – asertywność – to stawianie granic z poszanowaniem granic drugiej strony i zachowanie „w zgodzie z sobą”. Taka definicja ma w sobie jednak pewną pułapkę. Stanowczo wymaga uszczegółowienia.
O asertywności rzeczywiście świadczy zdolność do kulturalnej odmowy (z szacunkiem dla drugiej osoby), zdolność do wyrażania własnych życzeń, opinii. Osoba asertywna rzeczywiście potrafi być stanowcza, nie dać się zmanipulować, nie czuje się winna odmawiając i potrafi „nie ubolewać”, gdy zostanie przez kogoś skrytykowana, odrzucona. Bo zna swoją wartość.
Właśnie zdolność do odmowy bez tłumaczenia się jest ważnym elementem asertywności. I wynika ze znajomości swoich praw, z rozumienia otoczenia. Osoba asertywna jest świadoma, że czasem otoczenie może celowo próbować wywołać w niej poczucie winy, by coś wymusić, by ją zmanipulować. Odmowa bez tłumaczenia się oznacza też odporność na krytykę, świadomość własnej wartości. Bo trening asertywności jest też w jakiś sposób treningiem własnej samooceny, indywidualności, zdolności do przyjęcia odrzucenia.
Wiemy przecież doskonale, że osoba, która odmawia i nie tłumaczy się może być nadal nakłaniana, może być potępiana za upór/opór (nawet jeśli ma do niego w pewnych sytuacjach prawo, manipulator świadomie lub nieświadomie, chce przecież wyśmiać jej stanowczość, by z powodu wyrzutów sumienia uległa). Musi się liczyć z odrzuceniem ze strony pewnych osób. I jest w stanie to odrzucenie przyjąć. To taka druga strona medalu w asertywności.
Oczywiście nie zawsze asertywność spotka się z kpiną, z całkowitym odrzuceniem. Istnieją jednak takie osoby, które nie tolerują odmowy – niezależnie od tego czego by od nas wymagały. I zwykle to one wprawiają nas w wątpliwość: Czy rzeczywiście mamy prawo czegoś wymagać/oczekiwać? Czy nasze prawa rzeczywiście są naszymi prawami? A może to tylko zachcianki? Może ja naprawdę krzywdzę tą osobę odmawiając spełnienia jej prośby/życzenia/rozkazu?
Tak, możliwe że ona odbiera to jako Twoją bezczelność, bezduszność. Może faktycznie czuje się przez Ciebie zraniona. Przecież zawsze się tak czuje, gdy coś idzie nie po jej myśli… Są przecież takie osoby. Wiecznie roszczeniowe, wiecznie obrażone, poniżające, albo ciągle smutne, ciągle zranione, wiecznie pokrzywdzone przez los, oczekujące współczucia i pomocy. Taka osoba nie poczuje się zraniona lub urażona tylko wtedy, gdy będziemy spełniać kolejne jej zachcianki… Ale nie pomożesz jej w budowaniu samooceny przez wieczne dogadzanie. Czy Twoja samoocena wzrasta, gdy ktoś ciągle bez przekonania robi, co mu każesz?
– No dobrze, ale jak być z kimś w bliskiej relacji i być asertywnym?
– To się przecież wyklucza.
– I tak i nie…
Bo nasza asertywność nie została jeszcze w 100 % zdefiniowana. Pozostaje jeszcze jeden ważny aspekt. Moim zdaniem… najważniejszy. I jednocześnie najczęściej pomijany w definiowaniu asertywności. Najmniej „dyplomatyczny”, oficjalny. Asertywność jest przecież coraz bardziej popularna w „kulturze korpo”. Może dlatego trochę się to przemilcza. Bo to takie „osobiste”.
Asertywność – jako autentyczność. Jako świadomość siebie. Nie tylko swoich praw – które są czymś ogólnym, dotyczącym wszystkich, czymś tak już prawie neutralnym jak rozmowa o pogodzie. Bo przecież każdy „ma prawo”. A świadomość siebie – to nie tylko świadomość prawa – to też świadomość tego co się we mnie dzieje, tego co ja czuję, gdy Ty mnie atakujesz. I o zgrozo – umiejętność powiedzenia o tym. A więc to też coś bardzo osobistego. Bo czym innym są „komunikaty typu ja” (zakładam, że wiecie już czym są, jeśli nie odsyłam do Google) ćwiczone na treningach asertywności – jeśli nie wyrażeniem tego co się we mnie aktualnie dzieje. A nie zawsze są to takie emocje jakie kogoś zdaniem „powinniśmy” w danym momencie odczuwać.
Nie oszukujmy się – w naszej kulturze mówienie wprost o PEWNYCH emocjach, w PEWNYCH sytuacjach jest uważane jako coś nie na miejscu lub oznakę słabości. Albo „obnażanie się”. I tu znów wróćmy sobie do świadomości swojej wartości, do indywidualności, do której przecież mamy podobno prawo. To mamy go – czy nie mamy? Zdaje się, że kultura (lub jak ktoś woli:wychowanie) nie do końca jest w zgodzie z tym, co mówi o prawie do indywidualności – do której pozornie nakłania. Powiedz że czujesz się poniżany, że boli Cię to. Albo powiedz, że czujesz frustrację i wściekłość, że ktoś przekracza Twoją granicę. Przecież „tak nie wolno!”, „tak nie wypada!”.
A jednak dopiero asertywność jako świadomość siebie i autentyczność może być „dobrą asertywnością”. Czymś prawdziwym, konstruktywnym. I dopiero tak rozumiana asertywność może być pomocą, a nie przeszkodą w budowaniu bliskich relacji, związków.
Dzięki tak rozumianej asertywności możemy z jednej strony oczekiwać respektowania swoich praw i DZIAŁAĆ w zgodzie ze swoimi ideałami, z drugiej znać swoją wartość i umieć poradzić sobie z krytyką czy odrzuceniem i z trzeciej – budować dobre, uczciwe relacje, oparte na szacunku, empatii i prawdzie. A po za tym – nie żyć w wewnętrznym konflikcie emocjonalnym, który jest dużym obciążeniem i zagrożeniem dla zdrowia psychicznego.
Jeśli chcesz sprawdzić swoją asertywność, możesz też wypełnić darmowy test
Wiele jest jeszcze do powiedzenia w zagadnieniu asertywności, bo tak naprawdę do temat jak rzeka. Poczucie winy a asertywność. Stawianie granic w związku. „Predyspozycje” do asertywności. Związek autentyczności i zdrowia psychicznego. Ludzie, którzy nie potrafią przyjmować odmowy czy krytyki.
Agnieszka Juroszek
Jestem autorką bloga Psychologia Codzienności, na którym piszę o emocjach, relacjach i psychoterapii.
Prowadzę psychoterapię w podejściu humanistyczno-doświadczeniowym i w nurcie terapii schematu. Wspieram osoby, doświadczające trudności w obszarze emocji, potrzeb, samoakceptacji oraz relacji z innymi ludźmi i komunikacji. Pomagam w pokonywaniu trudnych doświadczeń, takich jak trauma, przemoc, dorastanie w rodzinie pełnej obojętności, krytyki, z problemem alkoholowym, itp.
Jestem psychologiem, psychotraumatologiem, trenerem umiejętności społecznych i psychoterapeutą w trakcie szkolenia (Szkoła Psychoterapii Intra – rekomendacja Polskiego Towarzystwa Psychologicznego). Ukończyłam również szkolenie przygotowujące do pracy w nurcie Terapii Schematu (akredytacja Międzynarodowego Towarzystwa Terapii Schematu ISST). Pracuję w Warszawie i online. Swoją pracę poddaję regularnej superwizji.