Każdy z nas w jakimś stopniu wierzy i w jakimś nie wierzy w możliwość spełnienia własnych marzeń i planów. Jedni uważają się za realistów, inni za optymistów i każdy jakąś tam swoją rację ma. Nasze zdanie jest zależne od naszej sytuacji finansowej, od społeczeństwa w którym żyjemy, od naszej samooceny, życiowych doświadczeń i od… wieku.
Dzieci, które dopiero zaczynają szkołę zaczynają pomagać rodzicom, opiekować się zwierzętami. Zaczynają czuć się potrzebne już nie tylko jako członek rodziny, ale i współpracownik. Wypracowują poczucie osobistego wpływu na zdarzenia. Kiedy rodzice są w potrzebie finansowej dziecko może deklarować gotowość pomocy. Zdarza się, że w tym wieku dzieci pomagają przy zbiorach owoców, sprzedają grzyby, ale o zarabianiu znacznych sum na potrzeby rodziny oczywiście nie ma co mówić. A jednak dziecko WIERZY, że może pomóc rodzicom. Jest pełne entuzjazmu i trudno mu jeszcze ocenić sytuację.
Badano kiedyś dzieci – co myślą o marzeniach. Czy marzenia się spełnią…
I kiedy pytano te młodsze – na wpół jeszcze przedszkolaki – uważały że: Ależ oczywiście, marzenia się spełniają.
Badano też dzieci ciut starsze – te już nie były takie pewne… ale mimo to uważały, że raczej tak. Potem przebadano takie 12 czy 13 latki… i cały czar prysł. Może i czasem się spełniają, ale równie dobrze mogą się nie spełniać…
Dojrzewamy sobie, nabieramy doświadczenia i ten nasz entuzjazm usuwa się realizmowi. Stajemy się sceptyczni, chcemy konkretów, chcemy danych i dowodów…. i tak przy okazji życie z nas ucieka. To dobrze, że stajemy się mądrzejsi. Świat niesie wiele niebezpieczeństw, nikt się już o nas tak nie troszczy jak o pięciolatka. Ale może czasem warto trochę w siebie uwierzyć, zaryzykować i zdobyć to po co nie mamy już odwagi sięgnąć. Nie zawsze trzeba być prezesem za biurkiem, który kalkuluje każdy krok 🙂